Od półtora roku spotykamy się bardzo nieregularnie i ćwiczymy JOGĘ . Nasi znajomi lub rodzina może powiedzieć że bawimy się w JOGĘ. Rzeczywiście kiedy zaczynałem, wiedziałam że moje ciało się rozpada po przeżytej chorobie i muszę coś ze sobą zrobić, ale nie mogłam pójść do szkoły jogi , bo byłam zbyt osłabiona i łapałam wszystkie infekcje, nawet te które jeszcze nie rozwinęły się, uciekałam od grupy. Rozpuściłam wici i spotkałam się z nauczycielką jogi. Wow, ja i ona we dwie ćwiczymy JOGĘ. Na następnej lekcji dołączyła moja córka, potem synowa, do niej jej siostra, no i koleżanka, i bratanica, i sąsiadka i jej koleżanka, oczywiście nie zawsze wszystkie jesteśmy, ale ćwiczymy, tak jak potrafimy, nasza cierpliwa nauczycielka ciągle jeszcze z nami wytrzymuje i spotkałyśmy się na wspaniałym warsztacie na Mazurach. Dołączyła do nas jeszcz moja koleżanka i jeszcze koleżanka z Mazur i jej koleżanka i nasza 70-letnia Holenderka , która tutaj przyjeżdża na wakacje. Było nas 9 plus nauczycielka i nasi mężowie i dzieci, którzy tez kilka razy z nami ćwiczyli.
No i powiem Wam w tajemnicy to nie jest zabawa , choć śmiech jest naszym znakiem rozpoznawczym. Tak to było:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz