wtorek, 19 lipca 2016

BAJKI TERAPEUTYCZNE


Bajki tutaj prezentowane to bajki napisane na warsztatach "Spotkanie z wewnętrznym dzieckiem" przez uczestników, którzy chcą nas obdarować swoją bajką, uświadomieniem, i uwolnieniem z traumy.

Bajka Asi
Za górami, za lasami, za siedmioma dolinami, w zaczarowanym sadzie rósł kwiat jedyny w swoim rodzaju. Piękna róża, która swoim aromatem i urodą wypełniała sad. Rośliny rosły w harmonii, drzewa dawały lecznicze owoce a zwierzęta w tym miejscu kończyły swoje waśnie. Drapieżnik nie ścigał swojej ofiary, a każda istota mogła tam po prostu być. Cuda, które działy się w sadzie zostały zauważone przez ludzi. Zaczęli przychodzić ludzie schorowani, lub Ci, którym czegoś brakowało, bo wiedzieli, że w tym miejscu doznają uzdrowienia. Póki będą szanować miejsce w którym się znajdują będą mieli możliwość doświadczania harmonii i uzdrawiania. róża rosła w samym sercu sadu i czuła, ż jest kochana i piękna, jednak za czymś tęskniła, choć sama nie wiedziała za czym. Była pięknym kwiatem ale czuła, że w takich warunkach nigdy ni wyda owoców. Swoim powabem skłoniła pewnego młodzieńca do zabrania jej z tego miejsca. Młodzieniec zerwał różę, choć sad był smutny, że będzie uboższy o ten kwiat, jednak akceptował decyzję dwójki. Po zerwaniu róża zamieniła się w dziewczynę i wyszła z młodzieńcem z sadu. Zaczęli razem przemierzać świat i dziewczyna uczyła się tego co dla każdego człowieka jest chlebem powszednim. Trudu pracy, bólu, cierpienia, radości i zrozumienia. Chłopak uczył się razem z nią i wspólnie doświadczali blasków i cieni codzienności. Gdy oboje byli już wystarczająco doświadczeni i mądrzy poczuli, że czas osiedlić się i założyć rodzinę. Mieli wiele dzieci i żyli długo i szczęśliwie, a gdy róża poczuła, że jej czas na ziemi dobiega końca, razem z partnerem powrócili do sadu. Sad przywitał ich z wielką radością. Nic się w nim nie zmieniło, otoczył oboje miłością i harmonią. Teraz róża mogła zostać już w sadzie. Doświadczyła tego, czego potrzebowała, wydała owoce i przeżyła swoje życie tak, jak dyktowało jej wewnętrzne ja. Spełniona znów zajęła centralne miejsce w sadzie a jej partner równie spełniony spoczął obok.



> Bajka o złości <
Dawno, dawno temu żyła Złość. Ludzie bali się jej i usuwali się jej spod stóp, gdy pewnym krokiem szła przez życie, gdyż czuli jej wielką siłę. Była dumna, pewna siebie, ale i samotna. W bólu i smutku, który czuła, potrafiła przejść jak burza przez okoliczne wioski siejąc strach i zniszczenie. Nie znała granic swoich mocy i nie umiała [nad] nią panować, co wywoływało w niej ogrom lęku i poczucia winy w związku ze szkodami, które pozostawiała. Dlatego wycofała się i osłabła.
Pewnego dnia spakowała się i wyruszyła w drogę, w góry, pozostawiając wszystko w miejscu, z którego pochodziła. Była to trudna podróż, pełna wyrzeczeń i ciężkich chwil. Bywały takie momenty, kiedy już nie miała siły wspinając się na następną górę. Trzymała ją tylko nadzieja, że następny szczyt będzie tym ostatnim, który będzie musiała pokonać. Aż nadszedł ten dzień, kiedy za wierzchołkiem góry zobaczyła piękny krajobraz równin, łąk i lasów. I już wiedziała, że jest blisko końca swojej podróży. Ogarnęła ją radość, pewność siebie i siła, której od dawna nie czuła. O tym co złość odnalazła na końcu swojej podróży dowiemy się wkrótce."


Bajka Zosi

Szła przez ledwo oświetloną ulicę.

Lampa uliczna zaczynała przygasać, a wokół niej powoli zapadał mrok. Nie bała się, była dziewczyną bez imienia, nikim istotnym, nie mała przy sobie nic wartościowego.

Gdy dotarła do zakrętu, ujrzała stary, przedwojenny dom. Z okien spadło na jej twarz ciepłe światło domowego ogniska. Podeszła do drzwi i zawahała się. Jeśli naciśnie dzwonek, może znaleźć wszystko czego zawsze chciała, ale jeśli nie, jej niespełniona nadzieja może ją zabić.

Zamknęła oczy i wypuściła oddech, jej palec sam dotknął dzwonka.

Gdy otworzyła oczy, drzwi stały otworem. Jasne światło oślepiło ją na krótką chwilę. Przestąpiła próg, dotykając ścian by upewnić się o realności tego co widzi i czuje.

- Zaraz zgaśnie – pomyślała wpatrując się w wiszącą nad jej głową lampę.

Ale światło nie zgasło, przeciwnie, zaczęło coraz bardziej rozjaśniać jej twarz, oczy, usta. Zasłoniła oczy dłonią.

- Zostaw, niech się przyzwyczają – usłyszała głos gdzieś daleko, głęboko w domu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz